• Co martwi reforma rynku pracy jest tylko elastyczna i w rzeczywistości nie zmienia wiele. Wiem to z własnego doświadczenia jako drobny przedsiębiorca. Więc strajki są bardziej walką pomiędzy związkami zawodowymi.Stąd uderza skala protestu w stosunku do zmian. Rzeczywisty problem Francji to oligarchizacja życia: wielkie korporacje, wielkie związki. Gra toczy się pomiędzy nimi. Nikt natomiast nie myśli o małych i średnich przedsiębiorstwach, które stanowią we Francji coraz większy margines. Całe prawo pracy stworzone jest pod relacje gigantów jak total oraz gigantów związkowych. Dwie strony medalu. To jest zapowiedź tego, że socjalizm, zwany inaczej "państwem dobrobytu" zaczyna się we Francji kończyć. Globalizacja dokonała zmniejszenie poziomu życia we Francji i dokonała,być może, podniesienia poziomu życia w innym kraju, np. Indiach, ale to nie jest pewne. Być może tylko powiększyło się czyjeś konto w banku. 

    Zmiana prawa pracy, to poważna sprawa. Rząd twierdzi, że przywileje pracowników o długim stażu pracy są zbyt kosztowne. Lepiej zwolnić starych, zatrudnić młodych, to będzie taniej i... wzrośnie zatrudnienie.

    U nas totalny uwiąd związków zawodowych w firmach prywatnych, gdzie pracownik jest środkiem produkcji a we Francji rozpasanie i populizm do potęgi N. Zresztą u nas w sektorze publicznym podobnie. Brak złotego środka! To się obecnie dzieje we Francji to kolejny kamyczek do ogródka któremu na imię „schyłkowa faza kapitalizmu”. Co jest tu najciekawsze, to fakt, że pracownicy najemni protestują tam przeciwko rządowi formalnie socjalistycznemu, który jednak, tak jak praktycznie wszyscy europejscy socjaliści i socjaldemokraci, zdradził dawno temu interesy ludzi pracy i pod pretekstem walki z recesją spowodowaną zbytnią chciwością kapitalistów, chce ów rząd jeszcze bardziej pogorszyć warunki pracy i płacy francuskim ludziom pracy. Reprezentujesz właścicieli małych firm, a przecież te małe firmy nie są tym sektorem gospodarki, który ją ciągnie do przodu, jako że są one za małe, aby być prawdziwie innowacyjne, czyli prowadzić swoje własne prace badawczo-rozwojowe. Małe polskie firmy   opierają się więc na konkurowaniu niskimi kosztami pracy, a więc na maksymalnym wyzysku zatrudnionych w nich pracowników. Pomyłką jest także zaliczanie małych i średnich firm do tego samego sektora – to jest tak, jakby zaliczyć „malucha” i Toyotę Corollę do tej samej klasy „małych i średnich samochodów”. Dziwi mnie więc, że poważni ekonomiści wciąż używają tego bezsensownego przecież terminu, jakim jest ów sektor MŚP. Z tymi potentatami, zaczynającymi w garażu to jest oczywiście tylko mit, czyli inaczej amerykańska bajka. To byli przecież na ogół synowie bogatych rodziców, którzy finansowali poczynania ich potomstwa aż do momentu, w którym te firmy założone „w garażu” zaczęły przynosić wysokie i stałe zyski. 

    Poza tym, to małe firmy nie przynoszą z reguły zysku, a wiec nie płacą one podatków. One są tylko marnymi substytutami prawdziwych miejsc pracy dla ich właścicieli oraz rodzin tychże właścicieli. Większość z nich upada po roku albo po dwóch, a te co przeżyją, na ogół tylko wegetują, zapewniając zaledwie minimum przeżycia dla ich właścicieli i ich rodzin. Takie są fakty. Polecam tu moje opracowanie na ten temat pod tytułem „Problems with Small and Medium Enterprises in Poland” w książce pod redakcją Danuty Kopycińskiej po tytułem „Selected Problems of Market Economy in the Crisis Era” Szczecin: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, 2011. 


    votre commentaire



    Suivre le flux RSS des articles
    Suivre le flux RSS des commentaires